19 stycznia 2010

ŻYJEMY!



Dobra. Za nami 2 miesiące pobytu tutaj. Został jeszcze miesiąc. Jak będzie - zobaczymy.
Narazie jest dobrze, choć wcale nie łatwo. Ćwiczymy codziennie, często więcej niż raz dziennie. Staramy się nadrabiać "polskie" zaległości w Capoeira, żeby jakoś dorównać temu co dzieje się tutaj.

Za nami noworoczna impreza - o dziwo sylwestra tutaj spędza się bardziej w gronie rodzinnym niż podczas wigilii. Ogólnie dało się odnieść wrażenie, że tutejsi mieszkańcy ostatnie dni roku spędzaja na robieniu "ostatnich rzeczy w roku" i tak ostatnia wizyta u siostrzenicy, ostatnie graffiti, czy... ostatni mecz w piłkę nożną - do tego przebierany - wszyscy faceci przebrani za kobiety. Radosny widok :)

Tydzień później odbyła się wielka impreza na tutejszym osiedlu - duathlon i batizado.
Dwa dni, dwa eventy. Duathlon to zawody. Najpierw 700 m biegu, później 4 km biegu. Ciężko ale jakoś poszło. Dzień później batizado e troca cordas - dużo dobrych capoeiristas i wysoki poziom. Naprawdę konkret.

Generalnie staramy się grać i ćwiczyć nie tylko w UNICAR. Byliśmy na treningu u M. King Kong - zajechał nas totalnie. Regularnie odwiedzamy też M. Bamba, graliśmy z Toco w jego grupie (Ginga com Malicia)... Jest ciekawie, ale też zmęczenie daje się odczuć. Np. dziś byliśmy tak wypruci po wczorajszym dniu, że odpuściliśmy sobie poranne Jujitsu.

Co trochę ktoś do znudzenia zadaje nam jedno i te samo pytanie: "Tam w Polsce teraz zarąbiście zimno, nie?" A my znudzeni musimy odpowiadać "Tak, bardzo zimno" i taki drętwy dialog o pogodzie nawiązuje się średnio co drugi dzień. Tak jak średnio co drugi dzień ostatnio pada tutaj deszcz, przez co robi się "zimno" (wg nich).

Dobra, nie przychodzi nam za wiele do głowy co by tu jeszcze opisać, więc zbieramy się i idziemy na rybę - muceca de arraia :)

Salve!