30 listopada 2009

WYSPA



Minal caly tydzien tutaj. Duzo sie dzialo.
W czwartek znow byl ciezki trening a w piatek roda. Nie bylo zbyt duzo osob, bo maxymalnie 20, ale z to 90% to estagiario lub professores, czyli jakosciowo calkiem niezle osoby ;] Chyba nie musimy pisac ze czulismy sie jakbysmy od nowa zaczynali przygode z Capoeira. W sobote rano cwiczylismy sobie z chlopakami (est. Barbischia, est. Limo i form. Macaco) na trawie. Pozniej kapiel miedzy skalami w morzu. Maja tu takie cos co nazywa sie pinauna czyli zyjatko (zwierze?) przyczepione do dna, ktore z kazdej strony ma kolce. Barbischia wylowil taka pinaune. Trzymalismy to w rekach, ogladalismy a pozniej zjedlismy. Dziwne uczucie jesc mozg czegos co przed minuta zylo...

Po poludniu byla roda feminina, a po niej wyzerka - salatki, hotdogi, napoje i takie tam.

No ale dobra. Napiszmy o tym, co bylo najciekawsze: Professor Dinosauro i Contra-mestre Vermelhao zabrali nas na wyspe. Dluga podroz na zasadzie autobus, prom, autobus i jestesmy. Wysiadamy i nie wiemy co robic bo Dinosauro, ktory jechal motorem mial na nas czekac na przystanku a tymczasem nikogo nie ma. Ale spoko, popytalismy sie ludzi i nas zaprowadzili do chatki nad samym morzem. Dom nalezy do Mestre Marinheiro (taka chatka na weekendowe wypady). Generalnie spedzilismy tam 2 dni jedzac owoce, fasole i gadajac o capoeira i nie tylko. Tylne wyjscie z chaty prowadzilo wprost do morza (1,5 metra). Po wejsciu do niego, mozna bylo isc nawet i 500 m a woda nie siegala wyzej niz po pas. W ciagu 1 doby morze potrafilo 3 razy sie cofnac o 500 m i wrocic spowrotem. Rano, kiedy morze sie cofnelo wyszlismy sobie pocwiczyc na piasku, ktory zostal odsloniety. Po poludniu pojechalismy do innej wsi. Pojechalismy to znaczy Dinosauro przewiozl nas tam motorem - po 3 osoby naraz na motorze, bez kaskow i koszulek itd... Guma - to byl kross - honda bros nxr 150. Na miejscu bylo przepieknie. przeczysta woda, ladne domy, trawka, widoczki itd. najlepszy byl betonowy pomost wyprowadzony wglab wody, z ktorego na koncu morzna bylo skakac (jakies 5 m wysokosci). Na dobry poczatek Patryk zostal wepchniety do wody, pozniej Aska odwarzyla sie sama skoczyc i tak w sumie pozniej bylo juz latwo ;] Najgorszy byl dziwny nurt ktory szybko sciagal na bok i trzeba bylo sie namachac zeby doplynac do schodow, ktorymi sie wchodzilo na pomost. Pozniej male jogo i wyglupy na plazy i powrot. Streszczalismy sie zeby zdarzyc na autobus, ktory niby mial byc o 18:00 (zeby wrocic do Salvadoru), jednak na miejscu okazalo sie ze ostatni autobus byl godzine temu. Oczywiscie nie bylo zadnego rozkladu jazdy, wiec trzeba bylo pytac sie ludzi o ktorej cos odjezdza. A najlepsze bylo to ze kazdy mowil inaczej. Zostalismy bez transportu. Byla opcja zeby zaplacic komus kto by nas zawiozl samochodem, ale wszyscy byli juz pijani... Wrocilismy do domu na noc i o 6 rano mielismy autobus.

Jak zawsze goraco, tloczno i trzesaco.
A juz dzis wieczorem trening!





26 listopada 2009

BRAZIL


W koncu jestesmy w Brazylii (i w internecie). Wybaczcie, ze bedziemy pisac bez polskich znakow, ale chyba nie trudno sie domyslec ze ich tutaj po prostu nie ma.
Dolecielismy tu w niedziele wieczorem. Podroz byla oczywiscie dluga i ciezka, bo trwala 2 dni i jedna noc spedzona na bagazach na lotnisku we frankfurcie, ale juz dawno o tym zapomnielismy. Z lotniska na Pedra Furada (dzielnica gdzie mieszkamy) dotarlismy sobie autobusami. Jadac, wydawalo nam sie ze jestesmy jednymi z wielu workow ziemniakow, ktore wiezie pan kierowca, bo bylo szybko, ostro i hardkorowo. Polskie drogi w porownaniu z tutejszymi to raj dla kierowcow, ale kogo to obchodzi.

Tak czy siak, na Pedra Furada dotarlismy po jakis 2 godzinach i trafilismy w sam srodek imprezy przed naszym domem (foto domu powyzej). Telewizor wystawiony przed dom, stoliki, krzeselka i jest impreza. Lecial jakis mecz, wiedz brazylijczycy ostro sie darli, ale to wiadome. Za to w domu, juz na wstepie problem z lodowka, bo zamiast chlodzic, zaczela grzac, dzialala tylko zamrazarka. No ale to nic. Warunki wydaja sie dobre jak na tutejsze standardy. Chata tez bardzo ladna.

Nasz przecietny jadlospis to soki, mrozone soki, zamrozone soki, miazsz owocow, przerobiony na sok, owoce i czasem jakas kanapka lub ryba z ryzem i fasola (tzn jak do tej pory 2 takie posilki mielismy). Mieszkamy z Kamila z Polski, ktora kiedys u nas cwiczyla i ktora jest tutaj juz ponad 2 miesiace.

Komputer na ktorym teraz siedzimy i to piszemy ma dziwny monitor. wszystko jest odbarwione na zielono, ze az nie da sie patrzec, a do tego obraz jakos dziwnie przekrecony i wygiety o kilka stopni.

Dobra to teraz cos o treningach. Zaliczamy treningi dzieciece, i dla nas (doroslych). Poniedzialek byl z est. Barbischia, wtorek z est. Rabico, sroda z Mestre Zambi. Nie trzeba pisac ze kazdy z treningow jest wypasiony. Wtorkowy z Rabico byl mega ciezki, duzo wszystkiego, wytszlismy ledwo zywi. Wczoraj z Mestre podobnie. Bardzo fajne jest to, ze z kazdego treningu pol godziny jest dla est. Limo, ktory jest tancerzem i przez te pol godz prowadzi niesamowity naciag polaczony z tancami afro. Poza tym chodzimy codziennie na plaze i tam sobie skaczemy z capoeiristas naszej grupy.

A woda w morzu jest tak ciepla, ze nie chce sie wychodzic. I jest mega slona. w smaku przypomina ta, ktorej uzywamy do plukania gardla. No a co za tym idzie szczypie w oczy ;]

Dobra konczymy, bo wlasnie idziemy na plaze, bo jestesmy tam ustawieni z Kamila i Rabico. Pozdrawiamy Was wszystkich. niebawem postaramy sie zapodac wiecej fot. Axe!

17 listopada 2009

NOWE TWARZE W 20ROCKERS


Od następnego tygodnia zmieniamy trochę skłąd Twenty Rockers' Team. Będziecie mieli do czynienia z niezwykle sympatycznymi ludźmi: Gosią (Lima) i Danielem.
To dla tego, że my (Asia i Patryk) wylatujemy na 3 miesięczny pobyt do Brazylii, by trenować Capoeira.
Wszystko będzie nadal po staremu (te same zajęcia, ci sami instruktorzy). Zmienią się jedynie ludzie, którzy będą Was ścigać za płatności, sprawdzać listy i pilnować, by po 3 miesiącach 20RCKRS nadal stało ;]

Swoją drogą my będziemy publikować na blogu to, co nas tam spotyka, jak nam się żyje, zdjęcia itd, także odwiedzajcie nas tu regularnie.

Na zajęcia z tańca i z Capoeira nadal będzie można oczywiście się zapisywać. Nadal będzie działał nasz mail (zapisy@twenty.pl) oraz nr telefonu: 503 132 969.
Do zobaczenia w Polsce za 3 miesiące!

8 listopada 2009

JAK SPĘDZILIŚCIE WAKACJE?



Trochę wyluzujmy. odbiegnijmy od tych naszych wszystkich tematów.
Podzielimy się z Wami tym, jak spędzaliśmy wakacje.


Tak jakoś zebrało nam się na wspomnienia.
Najwięcej czasu zabrało nam oczywiście trenowanie Capoeira. Przez cały miesiąc siedzieliśmy nad morzem (Mielno) na obozie szkoleniowym. Tam wraz z Brazylijczykami(a właściwie pod ich okiem) ćwiczyliśmy sztukę z Bahia.
Generalnie 3 treningi dziennie + poranny rozruch. Ćwiczyliśmy w różnych miejscach: sala, trawa, plaża, ulica... Wspaniała atmosfera, brazylijska energia i wysoka temperatura. czego chcieć więcej? ;]

A u ciebie co się działo przez te 2 miesiące? Napisz w komentarzach, zapodaj jakieś zdjęcia.










1 listopada 2009

MADE IN CZAJNA


Made in Czajna to kolejna produkcja, która wychodzi spod skrzydeł Studia35.
Bajkowa historia o sile wyobraźni opowiedziana za pomocą tańca.
3 rozdziały (House, Wacking i Locking) ukazują zmagania małej dziewczynki, która będąc sama w pustym domu, próbuje przezwyciężyć swój strach.
"Made in Czajna" to połączenie animacji z tradycyjnym filmem utrzymanym w stylistyce teledyskowo-grindhouse'owej.
Zapraszamy do premiery na 20RCKRS:



A z okazji premiery:
Mamy do rozdania 10 koszulek TWENTY ROCKERS dla osób, które w tym tygodniu (2-8 listopada) przedłużą zajęcia o kolejne 3 miesiące.
Enjoy!